wtorek, 11 grudnia 2012

Opowiadanie



Witajcie kochani przepraszam was, że nie dodaje rozdziału, ale cierpię na brak weny :( Jedynie w szkole udaje mi się coś napisać, ale niestety tego jest za mało i na dodatek zgubiłem ją :D . Przypomniało mi się moje opowiadanie na polski, więc postanowiłem je wrzucić. To była szalona fantazja pisana do 2:00 w nocy. Może wam przypominać jakieś książki, bo szczerze mówiąc robiłem to trochę na podstawie ,,Narnii''. Zapraszam do czytania i komentowania. < Blue Carrot
PS. Cieszę się, że mam nową czytelniczkę i ponad 550 wejść! Bardzo wam dziękuję <3
Mój marchewkowy świat.
           
Był zimny jesienny dzień.  Na dworze padał silny deszcz. Było ponuro i ciemno. Właśnie pakowałem swoje drobne rzeczy do walizki. Miałem dziś jechać do dziadka na weekend.
W podróży strasznie się nudziłem. Na szczęście miałem swój pamiętnik i zapas marchewek. Dawno go nie uzupełniałem więc miałem co robić. Po kilku godzinach byłem już na miejscu. Na parkingu stał już dziadek z konnym powozem. Gorąco mnie powitał, a właściwie mokro. Wsadził mnie do wozu i pojechaliśmy do domu.
Mieszkanie było ogromne. Tu chyba było ze sto pomieszczeń. Dziadek był emerytowanym profesorem. Babcia zginęła rok temu w wypadku samochodowym. Miał tylko mnie i moich rodziców.
Wszędzie widniały wielkie obrazy i na stołach różne starocie. Jego służba domowa zaprowadziła mnie do pokoju przeznaczonego dla mnie. Gdy byliśmy już na miejscu rzekłem do mężczyzny  prowadzącego mnie:
- Witam Pana. Nazywam się Larry Stylinson, a Pan?
-Miło Cię powitać młodzieńcze. Ja nazywam się Edward, ale mów mi Ed.
- Ok Ed. – uśmiechnąłem się. Po chwili Ed dodał:
- Teraz się rozgość i przyjdź za 10 min. na kolację. Dziś serwuję naleśniki z owocami i bitą śmietaną.
            Wszedłem do pokoju i o mało nie padłem z wrażenia. Pokój  był pomalowany na niebiesko z limonkowym sufitem. Na ścianach wisiały różne plakaty gwiazd: Rihiany, One Direction, Seleny Gomez, Grubsona i wiele innych. Oprócz tego wielkie łóżko i gigantyczna garderoba, w której znajdowały się ubrania od marynarek do strojów dyskotekowych. Nie zdążyłem obejrzeć całego pokoju, a już musiałem iść na kolację.
            Znajdowałem się w wielkiej jadalni z mega wielkim kryształowym żyrandolem. Po chwili przyszedł dziadek i Ed z jedzeniem. Panowała nie zręczna cisza. Na szczęście dziadek zaczął ze mną rozmawiać.
- Podoba Ci się pokój?
- Tak, tylko … - dziadek przerwał.
- Łazienkę pokaże Ci Edward. – Dziadzio był nie obliczalny. Wiedział co chciałem powiedzieć. Szczerze mówiąc to było trochę denerwujące. Zjedliśmy naleśniki i Ed pokazał mi łazienkę. To był oszałamiający widok. Czułem się jak na basenie. Duża wanna i jacuzzi. Oprócz tego wisiało wielkie lustro.
            Od razu wziąłem kąpiel i wytarłem się w miękki ręcznik. Po czym ubrałem się i poszedłem do swojego pokoju. Chciałem się pożegnać z dziadkiem, ale nie wiedziałem gdzie ma swój pokój.
            Położyłem się do łóżka i chwile poczytałem wysłuchując moją ulubioną piosenkę ,,Little Things’’.
            Następnego dnia obudził mnie Ed. Przez okna wpadały promyki słońca. Słyszałem śpiew ptaków i mówiącego do mnie Eda. Powiedziałem:
-Przepraszam Cię Ed, ale Cię nie słuchałem. Byłem zamyślony.
-Nic nie szkodzi, powtórzę. Pański dziadek prosi, abyś się zjawił ze mną w jego gabinecie po śniadaniu.
-Ale o co chodzi? Wiesz coś?
-Niestety nie, ale razem tam idziemy, więc się dowiemy.
            Ubrałem się i zeszliśmy na dół. Szybko zjadłem śniadanie i poszedłem z Edwardem do dziadka. Byłem bardzo ciekaw o co chodzi.
            Weszliśmy do gabinetu. Profesor już siedział. Powiedział:
- Siadajcie. Musze wam coś powiedzieć, a szczególnie Tobie Larry.
-Dziadku, czy coś się stało??
-Nie wiem jak Ci to powiedzieć mój drogi. Więc powiem to wprost.
-Słucham.
-Twoi rodzice zginęli w wypadku samochodowym.
-Jak to! Żartujesz sobie! Coś jeszcze? – byłem zaskoczony.
-Tak. Zostaniesz teraz tutaj i raczej już do pełnoletniości.
-Nie wierze! Nie wierze! – krzyknąłem i wybiegłem. Nie wiem po co dziadek, a właściwie teraz mój zastępczy tata wzywał Edwarda. Pewnie chciał dać mu dodatkowe obowiązki.
            Była godzina 12. Zostało jeszcze kilka godzin do obiadu. Postanowiłem wykorzystać ładną pogodę i pójść do ogrodu. Były tam liczne żywopłoty, rzeźby i na środku fontanna. Dalej były pola uprawne i sady. Usiadłem obok fontanny i uzupełniałem mój pamiętnik. Aż nagle padł na mnie cień. Okazało się że to był cień grubego mężczyzny. Spytałem:
- Kim Pan jest?
- Jestem ogrodnikiem i mam na imię Józek, a Ty zapewnie jesteś tym wnukiem Profesorka??
-Miło Cię poznać. Ja nazywam się Larry. Tak ,,Profesorek’’ to mój dziadek, a właściwie teraz mój zastępczy tata.
-Słyszałem i przykro mi.
-Przeżyłem już wiele. Możesz mi powiedzieć, gdzie jest pole z marchewkami? – zapytałem, bo uwielbiam marchewki. Józek odpowiedział:
-Jasne, że wiem! Przecież tu pracuję. Chodź zaprowadzę Cię Ty króliku. – i uśmiechnął się, a ja także. Kiedy byliśmy na miejscu czułem się jak w niebie. Wszędzie rozlegał się zapach marchewek. Gdy spróbowałem jedną po umyciu, myślałem że się rozpłynę. Była taka dobra. Stwierdziłem że nigdy nie jadłem lepszych marchewek, a uwierzcie zjadłem ich od groma.      
            Przyszedł wieczór udałem się na kolacje szybko zjadłem i postanowiłem zapakować się do łóżka. Najpierw oczywiście poszedłem do łazienki wziąć kąpiel. Wielkie lustro zaparowało się. Zbliżyłem się, by narysować uśmiechniętą buźkę. Rysowałem ją tak powoli jak jakieś dzieło  sztuki. Gdy skończyłem dzieło zrobiło się tak specyficznie cicho. Popatrzyłem na lustro para znikła. Nie wiem czemu dotknąłem szybę. Aż zorientowałem się że ręka przenika przez lustro. Nie mogłem pojąć co jest grane. Zadałem sobie pytanie:
-Jestem aż tak zmęczony? A może Ed mi wsypał coś do jedzenia. Z drugiej strony byłem ciekaw co się tam kryje. Wziąłem wdech i wszedłem w lustro. Moje ciało zostało jakby pochłonięte.
Za lustrem był inny świat, który był smutny. Jakby nie było w nim życia. Po chwili ktoś złamał mnie za rękę i pociągnął mnie. Szybko zareagowałem i odsunąłem się. Była to nieduża dziewczyna, która krzyknęła:
-Musimy uciekać, chodź!
-Ale..
-Nie ma żadnego ,,ale’’, musimy iść!
            Złapała mnie za nadgarstek i pociągła. Biegliśmy jakieś 5 sek. Kiedy się zatrzymaliśmy, rzekłem:
-Powiesz mi o co chodzi? Przed kim uciekamy?
-Przepraszam Cię, ale byłeś na otwartej przestrzeni, musiałam Cię uratować, bo by Cię zabrały.
-Kto by mnie zabrał. Kim ty jesteś?
-No tak nie przedstawiłam się, cała ja. Jestem Klaudia, dawna księżniczka dworu Marchewkowego zwana też Dusią . A uciekaliśmy przed dwoma złymi królowymi tego świata. A ty jak masz na imię?
-Ja nazywam się Larry. Jestem zwykłym nastolatkiem, a czemu Ty jesteś dawną księżniczką?
-Później Ci powiem, teraz zabiorę Cię w 100% bezpieczne miejsce.
            Nic nie odpowiedziałem i pobiegłem za Dusią. Znaleźliśmy się chyba w jedynym żywym miejscu w tym świecie. Były tam wróżki, nimfy, zwierzęta i normalni ludzie. Dusia zaprowadziła mnie do miasta. Wszyscy byli radośni i uśmiechnięci. Wreście doszliśmy do jakiejś gromady ludzi , a Dusia powiedziała:
-Słuchajcie mieszkańcy Marchewkolandii oto nasz wybawca, który pokona złe siostry - i wskazała na mnie, a ja na to:
-Zaraz nie jestem żadnym wybawcą, znalazłem się tu przez przypadek. O co chodzi z tymi siostrami?
-Złe siostry to bliźniaczki, które maja tak samo na imię. Podbiły te ziemie kilkadziesiąt lat temu. Wszędzie sieją żal i smutek. Nie posłusznych zamieniają w kamień.
-I co ja mam je powstrzymać? Jak ja nawet nie umiem walczyć.
-Przecież jesteś wnukiem dawnej Królowej Elżbiety.
-To moja babcia tu była? I była królową?
-Zgadza się. Nie tylko królową, ale i wielką wojowniczką.
            Po tych słowach wiedziałem że muszę im pomóc nie tylko ze względu na to że było to królestwo mojej babci, ale podobała mi się też Klaudia. Powiedziałem:
-Skoro uważacie że jestem waszym wybawcą to was wybawię – i uśmiechnąłem się puszczając oczko w stronę Klaudii.  Zadałem tylko jedno pytanie:
-To jak mamy ich pokonać i czym?
Klaudia odpowiedziała:
-Oczywiście, że armią magicznych zwierząt. A walczyć będziemy marchewkami, to chyba było oczywiste.- i puściła oczko.
            Zdałem sobie sprawę, że to może być ciekawa zabawa. Walka na marchewki wraz z magicznymi zwierzętami. Poszedłem naradzić się ze strategami Angeliką i Władkiem, a później z kapitanami oddziałów Gabrysią i Andrzejem. Noc spędziłem na łóżko z liści.
            Następnego dnia obudził mnie głos Klaudii i jeszcze kilka dziewczęcych głosów. Obok Dusi stały jej koleżanki nimfy: Laura, Malwina, Wiktoria i Oktawia. Dusia rzekła:
-Wstawaj śpiochu. Czas na przygotowanie się do bitwy.
-Więc to dzisiaj? No dobrze przymus, to przymus. – Dziewczęta zaśmiały się i pobiegły.
            Gdy ubrałem się spytałem się Klaudii:
-A może bo bitwie, wyskoczylibyśmy gdzieś?
-Jak wygramy, bo nie sądzę że u złe siostry nas puszczą.
            Nagle rozległ się alarm dzwonów. Szybko ubrałem leżący pancerz dla mnie i wziąłem mecz, to znaczy marchewkę, wielkości miecza.
            Przed wejściem na konia, poszedłem do Dusi, która Miała jakiś dziwny wpływ na mnie. Przy niej zachowywałem się jakoś inaczej. Chyba się w niej zakochałem.
            Znalazłem ją i powiedziałem:
-Chciałem się z Tobą pożegnać.
-To miłe z twojej strony. Proszę Cię o jedno – złapała mnie za rękę – uważaj na siebie.
-Wrócę tu. Obiecuję Ci. – wtedy zbliżyliśmy się do siebie i pocałowaliśmy się. Popatrzyłem na nią, wsiadłem na konia i odjechałem w armią.
            Walka była zacięta. Wojsko Sióstr przez chwilę zwyciężało, ale my nie poddawaliśmy się. Kiedy dotarliśmy do pałacu byłem bardzo zdenerwowany. Wkroczyliśmy, sprawdzaliśmy każde pomieszczenie aż wreście stało się w Sali Królewskiej siedziały dwie siostry. Powiedziały:
-Więc to ty jesteś ich wybawcą?? Rycerzem na białym rumaku?
-Zgadza się i żądam, abyście opuściły królestwo.
Kazałem atakować lecz na próżno. Każdy kto się zbliżył został zamieniony w kamień. Zostali zamienieni nawet moi przyjaciele. Nie mogłem tego znieść. Ruszyłem na siostry z odsieczą. Aż zatrzymał mnie tak jakby duch babci, który podarował mi miecz. Od razu ruszyłem na nie. Gdy one rzucały czar miecz mnie bronił aż trafiły mnie w nogę.
Po woli zamieniałem się w kamień. Nagle Dusia wbiegła na salę i krzyknęła:
-Nieeee! – podbiegła do mnie i zaczęła płakać. Była zrozpaczona i zła. Wzięła miecz i rzuciła nim jak że zraniła siostry. Padły trupem, w wszyscy zamienieni w kamień odrodzili się, łącznie ze mną. Cała smutna kraina zrobiła się kolorowa.
Klaudia była taka szczęśliwa. Podbiegła do mnie i przytuliła mnie, a później pocałowała. Wróciliśmy do miasta, gdzie ogłosiliśmy że, kraina jest wolna. Po kilku tygodniach odbudowy krainy urządzono królewskie zebranie. W tym czasie rządziła Księżna Klaudia, która z duma mówiła:
-Ja tymczasowa królowa ogłaszam, że Larry Stylinson zostaje, Królem Marchewkolandii. –wszyscy zaczęli klaskać. Ja wyszedłem na środek i odebrałem koronę wraz z marchewkowym berłem oprócz tego poprosiłem Klaudię i ukląkłem przed nią mówiąc:
-Jednak wróciłem i nie mogę czekać chwili dłużej. – wyjąłem pierścionek i dokończyłem – Wyjdziesz za mnie? – spytałem. Klaudia popatrzyła mi w oczy i rzekła:
-Oczywiście, że tak. – wstałem i pocałowaliśmy się.
Minęły miesiące, gdy przypomniałem sobie o realnym świecie. Poszedłem w miejsce gdzie znajdowało się lustro i wyjrzałem przez lustro. Widziałem łazienkę taką jaka była. Zastanawiałem się, który świat wybrać. Ten, w którym czuje się szczęśliwy, czy ten, w którym jest zwykłym nastolatkiem.
Jednak postanowiłem wrócić do rzeczywistego świata, lecz też wracać do tego, w którym czuje się szczęśliwy. Wszedłem do łazienki, a później poszedłem na korytarz.
Spotkałem dziadka, który powiedział:
-Czyli już wiesz o całej tajemnicy babci?
-Tak – rzekłem i poszedłem w stronę swojego pokoju mówiąc do dziadka:
- To jest mój marchewkowy świat!

2 komentarze:

  1. Bardo fajne opowiadanie.
    Marchewkowy świat. Fajny pomysł.
    czekam NN.
    Pozdrawiam;*
    warto-zaufac-milosci.blogspot.com
    one-directiom-with-emily.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahahaś... Boskie. ;3 Pomysł był znakomity. Teraz życzę weny ma dalszy ciąg pisania opowiadania ^^

    OdpowiedzUsuń