wtorek, 11 grudnia 2012

Opowiadanie



Witajcie kochani przepraszam was, że nie dodaje rozdziału, ale cierpię na brak weny :( Jedynie w szkole udaje mi się coś napisać, ale niestety tego jest za mało i na dodatek zgubiłem ją :D . Przypomniało mi się moje opowiadanie na polski, więc postanowiłem je wrzucić. To była szalona fantazja pisana do 2:00 w nocy. Może wam przypominać jakieś książki, bo szczerze mówiąc robiłem to trochę na podstawie ,,Narnii''. Zapraszam do czytania i komentowania. < Blue Carrot
PS. Cieszę się, że mam nową czytelniczkę i ponad 550 wejść! Bardzo wam dziękuję <3
Mój marchewkowy świat.
           
Był zimny jesienny dzień.  Na dworze padał silny deszcz. Było ponuro i ciemno. Właśnie pakowałem swoje drobne rzeczy do walizki. Miałem dziś jechać do dziadka na weekend.
W podróży strasznie się nudziłem. Na szczęście miałem swój pamiętnik i zapas marchewek. Dawno go nie uzupełniałem więc miałem co robić. Po kilku godzinach byłem już na miejscu. Na parkingu stał już dziadek z konnym powozem. Gorąco mnie powitał, a właściwie mokro. Wsadził mnie do wozu i pojechaliśmy do domu.
Mieszkanie było ogromne. Tu chyba było ze sto pomieszczeń. Dziadek był emerytowanym profesorem. Babcia zginęła rok temu w wypadku samochodowym. Miał tylko mnie i moich rodziców.
Wszędzie widniały wielkie obrazy i na stołach różne starocie. Jego służba domowa zaprowadziła mnie do pokoju przeznaczonego dla mnie. Gdy byliśmy już na miejscu rzekłem do mężczyzny  prowadzącego mnie:
- Witam Pana. Nazywam się Larry Stylinson, a Pan?
-Miło Cię powitać młodzieńcze. Ja nazywam się Edward, ale mów mi Ed.
- Ok Ed. – uśmiechnąłem się. Po chwili Ed dodał:
- Teraz się rozgość i przyjdź za 10 min. na kolację. Dziś serwuję naleśniki z owocami i bitą śmietaną.
            Wszedłem do pokoju i o mało nie padłem z wrażenia. Pokój  był pomalowany na niebiesko z limonkowym sufitem. Na ścianach wisiały różne plakaty gwiazd: Rihiany, One Direction, Seleny Gomez, Grubsona i wiele innych. Oprócz tego wielkie łóżko i gigantyczna garderoba, w której znajdowały się ubrania od marynarek do strojów dyskotekowych. Nie zdążyłem obejrzeć całego pokoju, a już musiałem iść na kolację.
            Znajdowałem się w wielkiej jadalni z mega wielkim kryształowym żyrandolem. Po chwili przyszedł dziadek i Ed z jedzeniem. Panowała nie zręczna cisza. Na szczęście dziadek zaczął ze mną rozmawiać.
- Podoba Ci się pokój?
- Tak, tylko … - dziadek przerwał.
- Łazienkę pokaże Ci Edward. – Dziadzio był nie obliczalny. Wiedział co chciałem powiedzieć. Szczerze mówiąc to było trochę denerwujące. Zjedliśmy naleśniki i Ed pokazał mi łazienkę. To był oszałamiający widok. Czułem się jak na basenie. Duża wanna i jacuzzi. Oprócz tego wisiało wielkie lustro.
            Od razu wziąłem kąpiel i wytarłem się w miękki ręcznik. Po czym ubrałem się i poszedłem do swojego pokoju. Chciałem się pożegnać z dziadkiem, ale nie wiedziałem gdzie ma swój pokój.
            Położyłem się do łóżka i chwile poczytałem wysłuchując moją ulubioną piosenkę ,,Little Things’’.
            Następnego dnia obudził mnie Ed. Przez okna wpadały promyki słońca. Słyszałem śpiew ptaków i mówiącego do mnie Eda. Powiedziałem:
-Przepraszam Cię Ed, ale Cię nie słuchałem. Byłem zamyślony.
-Nic nie szkodzi, powtórzę. Pański dziadek prosi, abyś się zjawił ze mną w jego gabinecie po śniadaniu.
-Ale o co chodzi? Wiesz coś?
-Niestety nie, ale razem tam idziemy, więc się dowiemy.
            Ubrałem się i zeszliśmy na dół. Szybko zjadłem śniadanie i poszedłem z Edwardem do dziadka. Byłem bardzo ciekaw o co chodzi.
            Weszliśmy do gabinetu. Profesor już siedział. Powiedział:
- Siadajcie. Musze wam coś powiedzieć, a szczególnie Tobie Larry.
-Dziadku, czy coś się stało??
-Nie wiem jak Ci to powiedzieć mój drogi. Więc powiem to wprost.
-Słucham.
-Twoi rodzice zginęli w wypadku samochodowym.
-Jak to! Żartujesz sobie! Coś jeszcze? – byłem zaskoczony.
-Tak. Zostaniesz teraz tutaj i raczej już do pełnoletniości.
-Nie wierze! Nie wierze! – krzyknąłem i wybiegłem. Nie wiem po co dziadek, a właściwie teraz mój zastępczy tata wzywał Edwarda. Pewnie chciał dać mu dodatkowe obowiązki.
            Była godzina 12. Zostało jeszcze kilka godzin do obiadu. Postanowiłem wykorzystać ładną pogodę i pójść do ogrodu. Były tam liczne żywopłoty, rzeźby i na środku fontanna. Dalej były pola uprawne i sady. Usiadłem obok fontanny i uzupełniałem mój pamiętnik. Aż nagle padł na mnie cień. Okazało się że to był cień grubego mężczyzny. Spytałem:
- Kim Pan jest?
- Jestem ogrodnikiem i mam na imię Józek, a Ty zapewnie jesteś tym wnukiem Profesorka??
-Miło Cię poznać. Ja nazywam się Larry. Tak ,,Profesorek’’ to mój dziadek, a właściwie teraz mój zastępczy tata.
-Słyszałem i przykro mi.
-Przeżyłem już wiele. Możesz mi powiedzieć, gdzie jest pole z marchewkami? – zapytałem, bo uwielbiam marchewki. Józek odpowiedział:
-Jasne, że wiem! Przecież tu pracuję. Chodź zaprowadzę Cię Ty króliku. – i uśmiechnął się, a ja także. Kiedy byliśmy na miejscu czułem się jak w niebie. Wszędzie rozlegał się zapach marchewek. Gdy spróbowałem jedną po umyciu, myślałem że się rozpłynę. Była taka dobra. Stwierdziłem że nigdy nie jadłem lepszych marchewek, a uwierzcie zjadłem ich od groma.      
            Przyszedł wieczór udałem się na kolacje szybko zjadłem i postanowiłem zapakować się do łóżka. Najpierw oczywiście poszedłem do łazienki wziąć kąpiel. Wielkie lustro zaparowało się. Zbliżyłem się, by narysować uśmiechniętą buźkę. Rysowałem ją tak powoli jak jakieś dzieło  sztuki. Gdy skończyłem dzieło zrobiło się tak specyficznie cicho. Popatrzyłem na lustro para znikła. Nie wiem czemu dotknąłem szybę. Aż zorientowałem się że ręka przenika przez lustro. Nie mogłem pojąć co jest grane. Zadałem sobie pytanie:
-Jestem aż tak zmęczony? A może Ed mi wsypał coś do jedzenia. Z drugiej strony byłem ciekaw co się tam kryje. Wziąłem wdech i wszedłem w lustro. Moje ciało zostało jakby pochłonięte.
Za lustrem był inny świat, który był smutny. Jakby nie było w nim życia. Po chwili ktoś złamał mnie za rękę i pociągnął mnie. Szybko zareagowałem i odsunąłem się. Była to nieduża dziewczyna, która krzyknęła:
-Musimy uciekać, chodź!
-Ale..
-Nie ma żadnego ,,ale’’, musimy iść!
            Złapała mnie za nadgarstek i pociągła. Biegliśmy jakieś 5 sek. Kiedy się zatrzymaliśmy, rzekłem:
-Powiesz mi o co chodzi? Przed kim uciekamy?
-Przepraszam Cię, ale byłeś na otwartej przestrzeni, musiałam Cię uratować, bo by Cię zabrały.
-Kto by mnie zabrał. Kim ty jesteś?
-No tak nie przedstawiłam się, cała ja. Jestem Klaudia, dawna księżniczka dworu Marchewkowego zwana też Dusią . A uciekaliśmy przed dwoma złymi królowymi tego świata. A ty jak masz na imię?
-Ja nazywam się Larry. Jestem zwykłym nastolatkiem, a czemu Ty jesteś dawną księżniczką?
-Później Ci powiem, teraz zabiorę Cię w 100% bezpieczne miejsce.
            Nic nie odpowiedziałem i pobiegłem za Dusią. Znaleźliśmy się chyba w jedynym żywym miejscu w tym świecie. Były tam wróżki, nimfy, zwierzęta i normalni ludzie. Dusia zaprowadziła mnie do miasta. Wszyscy byli radośni i uśmiechnięci. Wreście doszliśmy do jakiejś gromady ludzi , a Dusia powiedziała:
-Słuchajcie mieszkańcy Marchewkolandii oto nasz wybawca, który pokona złe siostry - i wskazała na mnie, a ja na to:
-Zaraz nie jestem żadnym wybawcą, znalazłem się tu przez przypadek. O co chodzi z tymi siostrami?
-Złe siostry to bliźniaczki, które maja tak samo na imię. Podbiły te ziemie kilkadziesiąt lat temu. Wszędzie sieją żal i smutek. Nie posłusznych zamieniają w kamień.
-I co ja mam je powstrzymać? Jak ja nawet nie umiem walczyć.
-Przecież jesteś wnukiem dawnej Królowej Elżbiety.
-To moja babcia tu była? I była królową?
-Zgadza się. Nie tylko królową, ale i wielką wojowniczką.
            Po tych słowach wiedziałem że muszę im pomóc nie tylko ze względu na to że było to królestwo mojej babci, ale podobała mi się też Klaudia. Powiedziałem:
-Skoro uważacie że jestem waszym wybawcą to was wybawię – i uśmiechnąłem się puszczając oczko w stronę Klaudii.  Zadałem tylko jedno pytanie:
-To jak mamy ich pokonać i czym?
Klaudia odpowiedziała:
-Oczywiście, że armią magicznych zwierząt. A walczyć będziemy marchewkami, to chyba było oczywiste.- i puściła oczko.
            Zdałem sobie sprawę, że to może być ciekawa zabawa. Walka na marchewki wraz z magicznymi zwierzętami. Poszedłem naradzić się ze strategami Angeliką i Władkiem, a później z kapitanami oddziałów Gabrysią i Andrzejem. Noc spędziłem na łóżko z liści.
            Następnego dnia obudził mnie głos Klaudii i jeszcze kilka dziewczęcych głosów. Obok Dusi stały jej koleżanki nimfy: Laura, Malwina, Wiktoria i Oktawia. Dusia rzekła:
-Wstawaj śpiochu. Czas na przygotowanie się do bitwy.
-Więc to dzisiaj? No dobrze przymus, to przymus. – Dziewczęta zaśmiały się i pobiegły.
            Gdy ubrałem się spytałem się Klaudii:
-A może bo bitwie, wyskoczylibyśmy gdzieś?
-Jak wygramy, bo nie sądzę że u złe siostry nas puszczą.
            Nagle rozległ się alarm dzwonów. Szybko ubrałem leżący pancerz dla mnie i wziąłem mecz, to znaczy marchewkę, wielkości miecza.
            Przed wejściem na konia, poszedłem do Dusi, która Miała jakiś dziwny wpływ na mnie. Przy niej zachowywałem się jakoś inaczej. Chyba się w niej zakochałem.
            Znalazłem ją i powiedziałem:
-Chciałem się z Tobą pożegnać.
-To miłe z twojej strony. Proszę Cię o jedno – złapała mnie za rękę – uważaj na siebie.
-Wrócę tu. Obiecuję Ci. – wtedy zbliżyliśmy się do siebie i pocałowaliśmy się. Popatrzyłem na nią, wsiadłem na konia i odjechałem w armią.
            Walka była zacięta. Wojsko Sióstr przez chwilę zwyciężało, ale my nie poddawaliśmy się. Kiedy dotarliśmy do pałacu byłem bardzo zdenerwowany. Wkroczyliśmy, sprawdzaliśmy każde pomieszczenie aż wreście stało się w Sali Królewskiej siedziały dwie siostry. Powiedziały:
-Więc to ty jesteś ich wybawcą?? Rycerzem na białym rumaku?
-Zgadza się i żądam, abyście opuściły królestwo.
Kazałem atakować lecz na próżno. Każdy kto się zbliżył został zamieniony w kamień. Zostali zamienieni nawet moi przyjaciele. Nie mogłem tego znieść. Ruszyłem na siostry z odsieczą. Aż zatrzymał mnie tak jakby duch babci, który podarował mi miecz. Od razu ruszyłem na nie. Gdy one rzucały czar miecz mnie bronił aż trafiły mnie w nogę.
Po woli zamieniałem się w kamień. Nagle Dusia wbiegła na salę i krzyknęła:
-Nieeee! – podbiegła do mnie i zaczęła płakać. Była zrozpaczona i zła. Wzięła miecz i rzuciła nim jak że zraniła siostry. Padły trupem, w wszyscy zamienieni w kamień odrodzili się, łącznie ze mną. Cała smutna kraina zrobiła się kolorowa.
Klaudia była taka szczęśliwa. Podbiegła do mnie i przytuliła mnie, a później pocałowała. Wróciliśmy do miasta, gdzie ogłosiliśmy że, kraina jest wolna. Po kilku tygodniach odbudowy krainy urządzono królewskie zebranie. W tym czasie rządziła Księżna Klaudia, która z duma mówiła:
-Ja tymczasowa królowa ogłaszam, że Larry Stylinson zostaje, Królem Marchewkolandii. –wszyscy zaczęli klaskać. Ja wyszedłem na środek i odebrałem koronę wraz z marchewkowym berłem oprócz tego poprosiłem Klaudię i ukląkłem przed nią mówiąc:
-Jednak wróciłem i nie mogę czekać chwili dłużej. – wyjąłem pierścionek i dokończyłem – Wyjdziesz za mnie? – spytałem. Klaudia popatrzyła mi w oczy i rzekła:
-Oczywiście, że tak. – wstałem i pocałowaliśmy się.
Minęły miesiące, gdy przypomniałem sobie o realnym świecie. Poszedłem w miejsce gdzie znajdowało się lustro i wyjrzałem przez lustro. Widziałem łazienkę taką jaka była. Zastanawiałem się, który świat wybrać. Ten, w którym czuje się szczęśliwy, czy ten, w którym jest zwykłym nastolatkiem.
Jednak postanowiłem wrócić do rzeczywistego świata, lecz też wracać do tego, w którym czuje się szczęśliwy. Wszedłem do łazienki, a później poszedłem na korytarz.
Spotkałem dziadka, który powiedział:
-Czyli już wiesz o całej tajemnicy babci?
-Tak – rzekłem i poszedłem w stronę swojego pokoju mówiąc do dziadka:
- To jest mój marchewkowy świat!

czwartek, 6 grudnia 2012

Rozdział 5

 Przypomnienie:
Nagle usłyszałam jak ktoś dzwoni do drzwi. Otworzyłam i nie wierzyłam własnym oczom. Stało tam dwóch funkcjonariuszy policji, którzy spytali:
-Pani Małgorzata  Konarska? - spytał policjant.

-Tak zgadza się. - odpowiedziałam.

-Mamy dla pani ważną wiadomość.

-Słucham. - powiedziałam z przerażeniem.
-Więc, powiem wprost. Pani rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Wracając do domu. Bardzo nam przykro.
-To wszystko? - spytałam prawie łkając.
-Nie. Jest pani niepełnoletnia. - odpowiedział funkcjonariusz.
-Niech się pan nie trudzi dokładnie za godzinę będę pełnoletnia. - nie kłamałam. Urodziłam się dokładnie o 23:00. Pożegnałam się i zamknęłam drzwi. Usiadłam opierając się o drzwi. Płakałam i darłam się. Czemu tylko ja mam same nieszczęścia? Gdy wszystko się układa to jak zwykle coś stanie na drodze. Najpierw zdrada Marka, a teraz śmierć rodziców. Teraz na pewno wiedziałam, że chce wakacji i że teraz przydałby się chłopak. Wzięłam telefon i zadzwoniłam do Pawła. Nikt nie odebrał. Rozłączyłam się i znów płakałam. Cały świat walił mi się na głowę. Przecież dopiero co z Pawłem spędziliśmy urocze chwile. Jednak nie mam szczęścia do chłopaków. Wzięłam laptopa i postanowiłam zająć się wakacjami. Zarezerwowałam: bilet na samolot, pokój w hotelu i wiele innych atrakcji. Poszłam się wykąpać i położyłam się spać. Wyruszyć miałam jutro w południe.
                  Następnego dnia obudziłam się dość wcześnie. Umyłam się, ubrałam i zjadłam porządne śniadanie. Zaczęłam się pakować. Wykładając i wkładając różne rzeczy do walizki, przypominały mi się chwile spędzone z rodzicami, Markiem i Pawłem. Kiedy wszystko było gotowe do podróży postanowiłam pożegnać się z Pawłem.
                   Zadzwoniłam do jego mieszkania. Otworzył drzwi tak jakby się przed kimś ukrywał. Wystawała tylko jego głowa. Był przestraszony i zdziwiony. Powiedziałam:
-Hej. Chciałam się tylko pożegnać i podziękować. Pozwól, że wejdę. - powiedziałam to bardzo spokojnie.
-Nie! - syknął Paweł.
-Ale czemu!?- spytałam z oburzeniem. Po chwili usłyszałam jakiś kobiecy głos:
-Misiaczku! Kto to? Kto nam zaburza nasze piękne chwile?
        Popatrzyłam na niego i pobiegłam w płaczem. Myślałam, że Paweł może być nawet dla mnie, ale myliłam się. Pobiegłam do domu. Gdy wracałam dzwonił Paweł, ale za każdym razem odrzucałam go. Mam w dupie wszystkich i cały świat. Wzięłam walizkę, pocałowałam zdjęcie rodziców i wyszłam. Weszłam jeszcze na chwile do mojej sąsiadki, by zostawić jej klucze w razie czego.
        Szłam na lotnisko, aż nagle usłyszałam dwa męskie i dobrze mi znane głosy z różnych stron. Obejrzałam się i zobaczyłam biegnącego Pawła i cooo!? Nie wierze! I Marka! Co oni tu do cholery robią!?
-Gosiu! Zaczekaj!- powiedzieli w tym samym momencie.
-Nie będę z wami gadać bo się spóźnię na samolot. - odpowiedziłam.
-Co!? Jak to wyjeżdżasz!?- znów w tym samym momencie spytali.
-Po prostu. Wyjeżdżam! Mam dosyć was i każdego. - odpowiedziałam.
         Odwróciłam się i zaczęłam płakać biegnąc na lotnisko. Gdy byłam na miejscu przeszłam odprawę i zajęłam miejsce w fotelu. Leciałam myśląc nad życiem. Powiedziałam sobie w myślach:
-Paryżu! Nadchodzę i szykuj się, że będę ponura! - głupio to brzmiało, ale trudno co się stało to się już nie odstanie. 
          Kiedy wylądowałam poszłam na plac zabaw. Taki zwyczajny placyk, gdzie spokojnie można bujać się na huśtawce, słuchać muzyki i czuć delikatny wietrzyk.
          Delikatnie bujałam się słuchając piosenki One Direction pt. ,,Love You First''. Bardzo lubiłam tą piosenkę tak jak każde inne. Gdy piosenka się skończyła i trwała krótka cisza usłyszałam jak ktoś śpiewa ,,Love You First''. Dobrze znałam ten głos. To był Harry Styles. Tak ten z One Direction. 
          Byłam zszokowana, że go widzę. Podeszłam do niego i zapytałam:
c.d.n.

Jak się podoba rozdział? Według mnie jest taki sobie i w sumie smutny, może to dlatego, że mam smutne dni. Wreszcie długo oczekiwany moment, mianowicie: POJAWIŁ SIĘ PIERWSZY CZŁONEK 1D!!! Wiem, że nie mogliście się doczekać. No kolejny rozdział powinien pojawić się w weekend mam nadzieję, że po spacerku ;). Komentujcie! Pozdrawiam wasz autor <Blue Carrot
        

         

Pytanko do was!!!

Witajcie kochani! Przepraszam, że nie ma rozdziału, ale nie mam weny :( Coś ostatnio dużo osób choruje na to. Ale przejdźmy do rzeczy. Mam zamiar zacząć pisać bloga o sobie. Takie moja przemyślenia. Co o tym myślicie? Piszcie.   Pozdrawiam < Blue Carrot

wtorek, 4 grudnia 2012

Witajcie moi kochani czytelnicy! W tym tygodniu raczej nie dodam rozdziału :( . Wiem też mi smutno, ale w ten weekend powinien się pojawić. W sumie już go trochę zacząłem. Dziękuję bardzo za 440 wejść. Nie wiecie jak to cieszy. Dziękuję za komentarze:
-Blue Rose
- Daria Paprocka
-Zuzanna Nowikow 
Chciałem was wyróżnić i podziękować. Dlatego promuje waszego bloga ;)
Myślę, że osób będzie coraz więcej, nie tylko odwiedzających, ale i komentujących. Dodawajcie się do obserwatorów! Komentujcie! Wypełniajcie ankiety! Promujcie ten blog! - Bardzo was prosi - Wasz autor
<Blue Carrot <3

niedziela, 2 grudnia 2012

Ogłoszonka!!!

Witajcie kochani. Dziękuję, że wchodzicie na mojego bloga. Zdziwiło mnie, że już mam 345 wejść! Dziękuję bardzo za komentarze od:  
-Daria Paprocka (BLOG)    i 
-Blue Rose ( BLOG ).
 Rozdział powinien pojawić się w tym tygodniu. Zapraszam do komentowania i wypełniania ankiet.
Pozdrawiam i całuję < Blue Carrot
 

sobota, 1 grudnia 2012

Rozdział 4

 Przypomnienie:

Małymi kroczkami, kierowałam się do swojego pokoju. Kogo zobaczyłam na moim łóżko zatkało mnie.Był to .......
 -Marek! Co Ty tu robisz!?
-Czekam na Ciebie, bo chce z Tobą pogadać. Posłuchaj... - przerwałam mu.
-To Ty posłuchaj! Z nami koniec i nie chce słyszeć, żadnych tłumaczeń. Spadaj do tych swojej dziwki!
-Nie ruszę się z tąd dopóki mnie nie wysłuchasz. - rzekł.
-Wiesz, w sumie Cię wysłucham. Mam akurat ochotę na jakąś komedie. - powiedziałam.
-No więc... - znów mu przerwałam.
-Czemu się jąkasz? Zapomniałeś kartki z wierszykiem, czy za późno się uczyłeś? - powiedziałam to z taką ironią, że sama w siebie nie poznałam.
-Popełniłem błąd, całując tamtą dziewczynę. Było dużo alkoholu, a poza tym, byłem zazdrosny, że często gadasz z tym Twoim ,,eks'' i myślałem, że mnie zdradzasz.- powiedział to z taką obojętnością, że chciałam go uderzyć.
-Powiem Ci, że tracisz swój czas. Proponuje, a raczej tak postanowiłam, że z nami ostatecznie koniec. Nie będziemy nawet znajomymi. Nie znamy się, rozumiesz?
-Nie zgadzam się.- powiedział.
-Co mnie to obchodzi! Wynocha mi z tąd!- krzyknęłam.
           Zamknęłam za nim drzwi i uwaliłam się na łóżku. Zaczęłam się śmiać z tego co mówił Marek. Umyłam się i poszłam spać.
            Następnego dnia obudził mnie pewien miły i znany mi głos. Uśmiechnęłam się i poczułam ciepłą dłoń na moim policzku. Słuchałam:
-Wstawaj Słońce. Mamy dzisiaj do załatwienia dużo spraw. No wstawiaj śpiochu.
-Za chwilkę. - powiedziałam ledwo żywa.
-Nie ma mowy jest już 12:00. - powiedział spokojnie. Po woli wygramoliłam się z łóżka. Chwilę posiedziałam i postanowiłam się odświeżyć i ubrać. Oczywiście najpierw wygoniłam Pawła do kuchni.
          Gdy byłam już ogarnięta poszłam do kuchni. Rozchodził się piękny zamach. Dopiero teraz zobaczyłam, że na stole było naszykowane śniadanie. Paweł patrzył się na mnie jak na brylant. Usiadłam koło niego i zaczęłam jeść pyszne śniadanko. Podziękowałam mu za ten prezent. Pozmywałam i znów usiadłam koło niego, pytając.
-Co mamy do załatwienia?
-Twoje urodziny.- odpowiedział.
-Ale ja nie chce żadnej imprezy. Chcę je obchodzić tylko z tobą. Więc nie martwmy się nimi. Może gdzieś wyskoczymy?
-Dobry pomysł co planujesz, na co masz ochotę? - spytał.
-Wiesz nigdy nie grałam w kręgle. - odpowiedziałam.
-Ok. Więc idźmy. 
         Gra była spaniała. Nigdy się tak wspaniale nie bawiłam. Najlepsze jest to, że grając pierwszy raz pokonałam Pawła. Chyba zrobiło mu się głupio, ale to tylko gra. Potem poszliśmy do empiku przeglądać książki, płyty muzyczne i szukaliśmy się miedzy regałami z książkami. Następnie poszliśmy na lody. A na koniec zrobiliśmy sobie spacerek po parku. Czułam się jak zaczarowana. Może to przez te lody, naturę, albo Paweł tak na mnie działa. 
         Gdy nadszedł wieczór, poszliśmy do mojego domu. Byłam taka śpiąca, że poszłam spać w ubraniu. Nie wiem nawet, czy Paweł już wyszedł, czy nie.
          Następnego dnia, już nie obudził mnie miły głos. Była cisza jak makiem zasiał. Ogarnęłam się, zjadałam śniadanie i usiadłam mówiąc do siebie:
-No i wreszcie długo oczekiwany czas. Osiemnastka! - nagle usłyszałam jak otwierają się drzwi. Wychylił się Paweł i krzyknął:
-Niespodzianka!!!
-Paweł, no mówiłam Ci, że nic nie chce... - przerwał mi śmiewając:
 -Sto lat! Sto lat! Niech żyje, żyje nam! - był cały czas tak uśmiechnięty, że myślałam, że mu szczęka wyleci.
 -Oj Pawełku! Dziękuję Ci. - i pocałowałam go w policzek.
        Zjedliśmy tort i odpakowałam prezent. Byłam zachwycona upominkiem był to naszyjnik w kształcie motyla. Z tyłu był napis: ,,Kochaj, szanuj''. Po chwili zapytał:
-Może wybierzemy się do parku na spacer? 
-No pewnie.
         Chwilę pochodziliśmy, aż Paweł usiadł na ławce i usadził mnie. Zrobiło się tak romantycznie. Świeciło słońce. Wszędzie zielona trawka. Widać, było że Paweł się, czymś denerwował. W pewnym momencie złapał mnie za ręce i patrzył mi się w oczy. Po chwili powiedział:
-Musze Ci o czymś powiedzieć.
-Słucham Cię. - odpowiedziałam.
-Kocham Cię. - powiedział to tak delikatnie. Było to takie słodkie. Miałam ,,motyle w brzuchu''. Nagle poczułam jak nasze usta zetknęły się. Pocałował mnie tak delikatnie i namiętnie. Byłam w raju. Odsunęliśmy się od siebie i znów sobie popatrzyliśmy w oczy. Teraz wiedziałam z kim chce być. Powiedziałam:
-Ja też Cię kocham.
-To znaczy, że my...?- spytał.
-Tak. - odpowiedziałam.
           Odprowadził mnie do domu, trzymając się za ręce. Weszłam do domu i na pożegnanie pocałowaliśmy się.
             Zjadłam kolacje i postanowiłam obejrzeć sobie ,,Zmierzch''. Akurat leciał na TVN.Chwilę powspominałam dzisiejszy dzień i to co zrobił dla mnie Paweł, a nie zrobił Marek.
              Nagle usłyszałam jak ktoś dzwoni do drzwi. Otworzyłam i nie wierzyłam własnym oczom. Stało tam dwóch funkcjonariuszy policji, którzy spytali:
-Pani Małgorzata  Konarska? - spytał policjant.
-Tak zgadza się. - odpowiedziałam.
-Mamy dla pani ważną wiadomość.



No wreszcie nowy rozdzialik! Dzięki za motywację Daria Paprocka ;) . Myślę, że rozdział fajny i ciekawy. Piszcie! Komentujcie! I wypełniajcie ankiety! 
PS. Co do następnego rozdziału to nie wiem, kiedy się pojawi, bo zapowiada się pracowity tydzień.
Pozdrawiam i całuję <3 Blue Carrot
          
            
        
     

           


piątek, 30 listopada 2012

Ogłoszonka!!!

Witam was kochani <3 Nie myślcie, że o was nie pamiętam. Ostatnio nie dodałem rozdziału, bo mam pewien dylemat, ale nie martwcie się, bo niedługo mi minie. Oczekujcie rozdziału w sobotę, lub niedzielę !!!
Pozdrawiam i całuję  Blue Carrot <3

wtorek, 27 listopada 2012

Ogłoszenia!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Witam was kochani. Mam pewną prośbę do was. Widzę, że są wejścia i to prawie 180, ale nie widzę komentarzy. Bardzo was proszę o komentarze. Nawet nie wiecie jak takie oceny i opisy podtrzymują na duchu. Więc proszę o wyrozumienie. Pozdrawiam i ściskam <3 Blue Carrot.

poniedziałek, 26 listopada 2012

Rozdział 3

Wybiegłam z budynku i udałam się na przystanek autobusowy. Łzy lały mi się jak oszalałe. Oparłam się o barierkę i zastanawiałam się, czemu on mi to zrobił. Dlaczego? Czemu akurat mi? Przecież mieliśmy spędzić cały tydzień razem. Nagle poczułam czyjąś dłoń na plecach. Odwróciłam się i nie wierzyłam własnym oczom, to był Paweł. Nawet ucieszyłam się, że przyszedł. Powiedział:
-Przykro mi, ale mogłaś się tego spodziewać. To zawsze był babiarz.
-Ooo! Nie wierze! Nie powiedziałeś, cytuje: ,,kiciu''. A co do Marka to nie spodziewałam się, że to taki debil. Przecież byłam z nim dosyć długo. Po co w ogóle Ty się w to mieszasz? -spytałam.
-Bo się o Ciebie martwię i zależy mi na Tobie. - rzekł.
-Paweł, posłuchaj... - przerwał mi mój monolog delikatnym pocałunkiem. Odwzajemniłam to. Czułam się jak w niebie. Nie wiem czemu to zrobiłam. Oderwałam usta i powiedziałam:
-Paweł, posłuchaj to nie może tak być. Możemy się jedynie przyjaźnić i tyle.
-Ok. A co do tego to przepraszam Cię. - odpowiedział.
-Spoko. Co się stało, to się już nie odstanie. A teraz muszę już jechać, bo mi autobus przyjechał. - powiedziałam.
-To może Cię odprowadzę?? - spytał.
-No dobra. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.
          W sumie ciesze się, że mnie odprowadził, bo jakbym jechała sama, to pewnie bym się odwodniła.  Na szczęście Paweł przyszedł i mnie wybawił.
           W czasie drogi śmialiśmy się jak za dawnych czasów. Kiedy byliśmy już przed moim domem, pocałowałam Pawła w policzek i podziękowałam mu, że się mną zaopiekował. Zaproponowałam mu żeby częściej do mnie wpadał. Ta propozycja była do mnie nie podobna. 
            Uwaliłam się na łóżku. Zaczęłam sobie w mojej zrytej główce przemyślenia. Nie trwało to zbyt długo, bo wzięłam laptopa i zaczęłam przeglądać hotele w Paryżu. Postanowiłam, że Marek, to przeszłość, a Paweł to mój jedyny przyjaciel i potrzebuję odpoczynku. Najlepiej, gdzieś za granicą, na cudownej plaży. Kocham Anglię, ale już tam byłam. Kocham Włochy, ale nie miałam ochoty tam jechać. Więc tak jakoś padło na Paryż. Siedziałam do późna w nocy i zapisywałam numery telefonów, by następnego dnia zamówić pokoje. Wszystko było tak pięknie zaplanowane. Lecz nigdy nie jest tak kolorowo. Nie chodziło o pieniądze, czy transport, lub brak miejsc w hotelu. Chodziło o to, że nie jestem pełnoletnia. Nagle cały czar prysł. Szybko zajrzałam w kalendarz i szukałam swoich urodzin. Ze stresu, aż zapomniałam daty. Kiedy ją odnalazłam, zaczęłam liczyć dni to tego zacnego święta. Było ich ... Chwilę tylko trzy! Przeliczyłam jeszcze raz i wszystko się zgadzało. Zostały trzy dni do moich urodzin! Byłam tak podniecona, że zaczęłam się śmiać jak najgłośniej. Więc wszystko idzie zgodnie z planem. Uświadomiłam sobie, że Marek już nie musi mi dawać prezentu, bo to co było na balu to był chyba ten prezent, ale nie ważne. Ważne było to, że wszystko idzie zgodnie z moim planem. Uspokojona, wyłączyłam laptopa i poszłam spać.
             Następnego dnia obudził mnie dźwięk telefonu. Ledwie świadoma odebrałam go i krzyknęłam:
-Słucham!
-Dzień Dobry. - powiedział Paweł.
-Jeszcze nie dobry, bo się nie wyspałam.-rzekłam.
-No to trudno, bo musimy się spotkać o 13:00 w kawiarni ,,Amelia''. Cieszysz się? To świetnie. Więc do zobaczenia. - powiedział i rozłączył się. Nie dał mi nic powiedzieć. Cały Paweł. No dobra to o 13:00 tak? Więc, która godzina. A dopiero 11:00.Cooooo!!?? Jedenasta!? To muszę się pośpieszyć! Muszę się odświeżyć, umyć włosy, zjeść śniadanie, ubrać się i jeszcze tam dojechać.
            Zaczęłam, wyścig z czasem. W pewnym momencie miałam dobry czas, ale po umyciu głowy suszenie zajęło mi trochę dłużej niż planowałam. Jednak się wyrobiłam. Wybiegłam z domu, jakbym uciekała przed wybuchem bomby. W ostatniej chwili wpadłam do autobusu. Byłam mokra, prawie spóźniona, a na dodatek była kontrola biletowa. No to wpadłam, bo nie miałam biletu. Na szczęście zanim mnie skontrolowali już wysiadłam. Kiedy dochodziłam do ,,punktu zbiórki'' poczułam czyjąś dłoń na ramieniu i te słowa:
-No ładnie prawie spóźniona. - odwróciłam się i zobaczyłam Pawła, który zaczął się śmiać, a ja po chwili dołączyłam do niego. Nie wiem z czego się śmiał, ale miał bardzo ładny śmiech. W ogóle miał ładny głos.
          Chodziliśmy po naszym mieście, czyli Łodzi. Poszliśmy do manufaktury do kina. Akurat była premiera ,,Zmierzchu''. Bardzo lubiłam ten film. Siedzieliśmy w głębokich fotelach, obżerając się popcornem. Nagle poczułam, jak Paweł bardzo powoli i ostrożnie obejmuje mnie. Było to takie miłe i słodkie. Zawsze o tym marzyłam, by chłopak mnie objął w kinie. Z Markiem tak nie było. Dopiero teraz widzę czego on dobrego nie robił. Popatrzyłam mu w oczy i czułam jak się zbliżamy do siebie. Po chwili całowaliśmy się. Znów czułam się jak w raju. Naszą radość zakłóciła jakaś pani, która nam mówiła, że film już się skończył. Obejrzeliśmy się i nikogo nie widzieliśmy oprócz siebie i tej pani. Zaczęliśmy się śmiać, dopóki ta pani nie przeleciała nas ostrym spojrzeniem. Szybko wyszliśmy z budynku. Chodziliśmy jeszcze, aż Paweł zaczął pewien temat:
-Masz jakieś plony na urodziny?
-Nie mam i  nic nie panuje. - odpowiedziałam.
-Aha. To może wpadnę do Cibie? - spytał.
-Ok. Nie mam nic przeciwko. - odpowiedziałam. 
       Nadszedł wieczór. Paweł odprowadził mnie. Weszłam do mieszkania. Byłam przestraszona. Świeciło się światło w moim pokoju. Zaczęłam się bać. To nie mogli być rodzice, bo są u cioci. Więc kto?
       Małymi kroczkami, kierowałam się do swojego pokoju. Kogo zobaczyłam na moim łóżko zatkało mnie.
Był to ...... . 


No rozdział, trochę nudny, ale wreszcie się rozpisałem. Domyślacie się kogo spotkał?? Komentujcie!! I wypełniajcie ankiety!!! Pozdrawiam i całuję <Blue Carrot.
PS.: Następny rozdział może pojawi się jeszcze w tym tygodniu. 



             
             


niedziela, 25 listopada 2012

Ogłoszonko!!!

Witam was Kochani <3 Mam takie pytanie widzę, że było już 130 odwiedzających, lecz nie widzę komentarzy oprócz kochanej Blue Rose <3, która zawsze komentuję. Liczę tez na was, że będziecie komentować, nawet anonimowo. Jak pisałem wcześniej to bardzo motywuję, tak samo jak ankiety. Pozdrawiam i całuję< Blue Carrot  

Ps: Nowy rozdział powinien być dłuższy i może pojawi się w tym tygodniu, a jak nie to w weekend ;)
 

Rozdział 2

Weszliśmy do do środka. Była masa ludzi. Poszliśmy do Justyny - mojej najlepszej przyjaciółki. Siedzieliśmy przy stole i gadaliśmy sama nie wiem o czym. Po godzinie postanowiliśmy pójść na parkiet. Akurat leciała moja ulubiona piosenka. Marek poprosił mnie do tańca. Tańczyłam wtulona w jego ramiona. Zaczęłam myśleć o tym co będzie dalej, co z wakacjami, co ze mną i Markiem. Jednak wymyśliłam, że przemyśleniami zajmę się w domu, a teraz będę się bawić.
        Po paru godzinach tańczenia padłam na krzesło. Zaczęłam pić jak opętana. Gdy odpoczęłam i czekałam na Marka, zjawił się Paweł:
-Gdzie Twój ,,Rycerz na Białym Koniu''?? - spytał
-Paweł ogarnij się i idź sobie! Nie gadam z Tobą rozumiesz?
-Oj kochanie. Nie bulwersuj się. Pogadamy, wypijemy i nic się nie stanie. - odpowiedział.
 -Nie mam o czym z Tobą gadać. Jesteś skończony i tyle. A co do picia, nic z Tobą nie wypiję, bo jeszcze wrzucisz mi pigułkę gwałtu i mnie zgwałcisz. Ty pedofilu! - krzyknęłam.
-Uwielbiam jak się denerwujesz, ale wiesz mam już dosyć Ciebie i tego Twojego Mareczka. Wypchajcie się razem i nie myśl, że kiedyś wrócę do Cibie! - krzyknął.
        Pokiwałam głową i wyszłam z budynku, by się przewietrzyć. Była godzina 23:00. Nagle czułam wibracje w telefonie. Dzwonili do mnie rodzice:
-Hej córeczko. Jak tam zabawa. Słyszymy, że niezłe kawałki tam lecą (akurat leciało to ). My z mamą, jednak zostaniemy tu dłużej, do następnego tygodnia. Mamy nadzieję, że sobie poradzisz.
-No zabawa jest przednia. A co do waszego wyjazdu, ok nie mam nic przeciwko poradzę sobie. Powiem Markowi, żeby został ze mną dłużej. - odpowiedziałam.
-To dobrze. Pieniądze prześlemy Ci na Twoje konto jutro. Musimy już kończyć, bo mi bateria siada w komórce. Zadzwonimy niedługo. Paaa. Kochamy Cię. - powiedzieli.
-Ja też was kocham. Paaa. - odpowiedziałam w ostatniej chwili.
          Wróciłam do środka. Usiadłam obok moich koleżanek i słuchałam co mówiły:
- Gośka! Widziałaś nową parę? - spytała Anita
-Nie. - odpowiedziałam.
-No to żałuj. Powiem Ci kto tworzy tą parę .... - mówiła, kiedy przerwała jej Ada
-Ciiiii !!! Zgłupiałaś!? Jak się dowie, to zemdleje! - wtrąciła się.
         Nie wiem o kim mówiły, ale domyślałem się, że chodzi o Pawła. Olałam, to i poszłam do łazienki.
         Weszłam do środka i nie wierzyłam własnym oczom. Był tam Marek i jakaś dziewczyna. Tak się całowali, że miałam odruch wymiotny. Byłam wściekła. Wyszłam, cała we łzach i kierowałam się do wyjścia, by jak najszybciej wrócić do domu. Wybiegł za mną Marek krzycząc:
-Kiciu! Zaczekaj! To nie tak jak myślisz.
          Chciałam mu przywalić, ale stwierdziłam, że nie jest godzien, bym go nawet dotknęła.



No już drugi rozdział tego samego dnia, ale nie przyzwyczajcie się do tego. Co do rozdziału, to chciałem jak najszybciej zakończyć ten związek zdradą. Następny rozdział ukaże się w tym tygodniu. Nie umiem określić kiedy, bo mam sprawdzian z angielskiego we wtorek i kartkówki. Więc Możecie zacząć oczekiwać rozdział tak jakoś w środę. A w tym czasie zapraszam do komentowania i wypełniania ankiet. Niby one nic nie znaczą, ale naprawdę motywują. Pozdrawiam i całuję < Blue Carrot 


Rozdział 1

Wysiadłam przed szkołą, a Marek pojechał zaparkować samochód. Stałam przed budynkiem i zrobiło mi się żal, zamiast cieszyć się końcem roku. Smutno mi było przyjaciół, co się z nami będzie działo. Co będzie z Markiem i co z wakacjami? Nagle ktoś mnie złapał za ramię.
-Czemu nie wchodzisz do środka? -Odwróciłam się i zobaczyłam wysokiego chłopaka. Po chwili uświadomiłam sobie, że to Paweł. On był moim byłym, zerwałam z nim ponieważ mnie zdradzał, lecz on dalej mnie kocha i chce do mnie wrócić.
       Popatrzyłam na niego i powiedziałam mu:
-Paweł! Kiedy Ty sobie uświadomisz, że z nami koniec!? Nie wrócę do Ciebie i nie życzę sobie żebyś mnie co chwile nachodził. Teraz jestem z Markiem i chcę z nim być do końca życia. Zrozumiesz to!?
-Ale Gosiu. Słońce ja Cię k.... - przerwałam mu i pobiegłam do szkoły, gdzie czekał już na mnie Marek.
-Co Cię tak długo nie było? Już myślałem, że ktoś Cię porwał. - powiedział.
-Zaczepił mnie Paweł. - odpowiedziałam
-Znów!? Mam go już dość! Ciągle Cię nachodzi. To już trzeci raz w tym tygodniu.- powiedział i chwycił mnie gwałtownie za rękę.
-Co ty robisz?? - spytałam.
-Zaraz się spóźnimy kotku!- odpowiedział
          Ceremonia była jak co roku bardzo nudna. Myślałam, że tam usnę. Po całym przedstawieniu wróciłam z Markiem do domu. Musieliśmy się przygotować, bo wieczorem miał się odbyć bal. Ja nawet nie kupiłam sobie jeszcze  żadnej sukienki. Wybłagałam Mareczka, by pojechał ze mną do ,,Centrum Ciuchów''. Przeglądałam różne suknie, aż wreszcie zdecydowałam się na to: http://urstyle.pl/styl/17kikacz/stylizacja/sliczne-4/ . Wróciliśmy do domu i postanowiłam zażyć kąpiel przed balem.
Gdy chciałam już wychodzić. Mój przecudowny chłopak zablokował mi drzwi i zaczął się ze mną droczyć:
-Ale moje Słońce cudnie wygląda. Codziennie pięknie wyglądasz, ale dzisiaj mnie powaliłaś.
-Misiu, musimy już iść, bo nie chcę się spóźnić. - odpowiedziałam
-No tak wygląda na to, że ja jestem tylko dla Ciebie jako kierowca i opiekun. Nic za to nie dostaje. - powiedział spokojnie.
-Ojeju - odpowiedziałam i pocałowałam do w policzek. Lecz on dalej ciągnął temat:
-Czemu tylko w policzek? Tylko tyle jestem wart? - spytał oburzony. Ja uśmiechnęłam się i musnęłam jego usta on zaczął mnie namiętnie całować. Myślałam, że się rozpłynę w jego ustach. Wszystko było takie przyjemne, aż zakłócił to mój telefon. Widziałam, że to Paweł, więc nie odebrałam.
      Wzięłam torebkę, złapałam Marka za rękę i poszliśmy do samochodu. Ruszyliśmy na bal.






Jakie wrażenia po pierwszym rozdziale?? To na razie początek, ale obiecuję, że później akcja się rozwinie. Komentujcie!!! I czekajcie na kolejny rozdział.

Ogłoszonka

Witajcie kochani. Przepraszam, że jeszcze nie wstawiłem rozdziału, ale jak wcześniej pisałem, byłem na kręglach. Więc jeszcze bardziej się zmotywuje i postaram się dodać rozdział jeszcze dzisiaj. Tak w ogóle ciesze się, że odwiedzacie tego bloga. Więc pozdrawiam i biorę się za pisanie. - Blue Carrot  

sobota, 24 listopada 2012

Ogłoszonka

Witam Kochani!!! <3 Cieszę się, że są pierwsze komentarze i prawie 70 oglądających! Mam nadzieję, że będzie ich więcej. A i prawie bym zapomniał. ,,Rozdział 1'' - pojawi się jutro wieczorem. Wiem, że tak późno, ale jestem umówiony w kręgielni ;) A wy jakie plany macie na weekend?? Piszcie!!!

Prolog

-Wreszcie ostatni dzień w szkole! - powiedziałam wyglądając przez okno. Widziałam jak podjeżdża samochód pod mój dom, a właściwie dom moich rodziców. Wyszedł z niego mój chłopak Marek.
-Schodzisz już!? - krzyknął z dołu.
-Za chwilę, muszę się jeszcze ubrać. Więc wejdź na chwilę. - odpowiedziałam.
Z Markiem byłam już rok, Jest naprawdę słodki, kocham go.
       Ubrałam się i zeszłam na dół do kuchni. Siedział tam Marek i rozmawiał z moim tatą, chyba na temat studiów. Przecież dzisiaj zakończenie roku szkolnego. Nie mogę uwierzyć, że zaraz skończę liceum.
        Gdy już się kierowałam w stronę wyjścia, zatrzymał mnie tata mówiąc:
-Gosiu. Dzisiaj z mamą wyjeżdżamy do cioci Moniki i wrócimy dopiero w niedziele. Zostawiłem Ci pieniądze na stole i uzgodniłem z Markiem, że pomieszka tu z Tobą. Mam nadzieję, że będziesz pod dobrą opieką. Pamiętaj, że z mamą Cię bardzo kochamy.
         Przytuliłam go i wyszłam z Markiem do samochodu. Ruszyliśmy do szkoły.


Jakie wrażenia? Co myślicie? Macie jakieś pomysły co Gosia będzie robić w weekend?? Piszcie!!! Komentujcie!!! Wypełniajcie ankiety!!!
                                                      

Witam was!

Oto mój pierwszy i długo oczekiwany blog. Więc proszę o komentarze z uwagami i pomysłami. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Myślę, że wieczorkiem pojawi się Prolog. Zapraszam do czytania, komentowania i wypełniania ankiet. Pozdrawiam!